Nauczanie zdalne, czy pracoholizm?

Tak, dzisiaj spojrzawszy na datę podczas zajęć z uczniami stwierdziłam, że jestem pracoholikiem.
Byłam tak zajęta uczniem moich uczniów, że brakło mi czasu na pisanie na blogu!
A mam teraz co pisać! Mam tyle nowych pomysłów. Tyle różnych sytuacji wydarzyło się nam podczas wideokonferencji... i nie mam tu namyśli Tatusiów. Choć mój własny mąż przechodził na czworakach, aby nie było go widać :D. Jednak musiałam twardo grać przed dziećmi, że nic się nie dzieje. Do teraz na wspomnienie tego mam ubaw po pachy.
Myślę, że opiszę niektóre z sytuacji w najbliższym czasie.
Czas pracy zdalnej, jak dla mnie jest czasem ciężkim, ponieważ rodzice i uczniowie piszą do mnie cały czas. Pisząc cały czas mam na myśli i weekendy oraz godzinę po 22.  Jednak przez weekend obiecałam sobie, że nie będę odpisywać.
Ten czas uczy mnie rozplanowania godzin, uczy bo jeszcze nie wszystko udało mi się "dograć". Prawdopodobnie też nie "dogram", ponieważ nad mailami rodziców nie zapanuję.
W tym dziwnym czasie zrobiłam ponad dziesięć kursów online z zaświadczeniami. I szukam dalej.
Znalazłam wiele przydatnych materiałów.
Uwielbiam magazyn Świerszczyk, który w częściach (mi potrzebnych) mogę wysłać do uczniów z terapii - do pobrania na stronie Nowej Ery.
Przeczytałam trzy książki - kiedyś je tu streszczę, tzn. napiszę to co najważniejsze, według mnie.
Przeszłam szybki kurs obsługi wielu różnych programów, między innymi obróbki filmów.
Dopiero od tego tygodnia powoli "wracam do domu". Wyznaczam sobie godziny pracy rano z uczniami i bez nich. Potem robię przerwę i około 16.00 lub 17.00 znów siadam i odpisuję na wiadomości.
Kiedy zaczynam mieć czyste sumienie kończę pracę.



Dziękuję za wizytę.

Dbajcie o siebie i swoich bliskich.


Komentarze